Wychodzenie z choroby

Nie zdałem jeszcze relacji z wycieczki do Nowego Jorku ponieważ byłem chory przez kilka ostatnich dni. Była to dziwna choroba. Przeziębiłem się lekko pod koniec wycieczki, pierwszy raz w tym roku, ale szybko wróciłem do siebie. Jednak kilka dni później obudziłem się w strasznym stanie: gorączka, nudności, migrena, bolące gardło, ogromne zmęczenie.

W końcu zmusiłem się do wyjścia z łóżka i zrobienia sobie koktajlu owocowego na śniadanie, ale zwymiotowałem go po 20 minutach. (W odróżnieniu do innego częściowo strawionego pokarmu, koktajl smakuje tak samo w drodze powrotnej, jest tylko trochę cieplejszy). W konsekwencji nie mogłem pracować przez kilka ostatnich dni. Dzisiaj czuję się lepiej, gorączka spadła, ale wciąż boli mnie gardło i czuję się trochę nieswojo.Moją reakcją na rozchorowanie się (drugi raz w ciągu dwóch tygodni) było poirytowanie. Miałem zaplanowany cały tydzień. Próbowałem trochę popracować, ale nie potrafiłem się nad niczym skoncentrować. Byłem bardzo zdezorientowany, gdy nie mogłem znaleźć teczki z papierami, z której korzystam bardzo często, okazało się, że szukam w złej szufladzie. Z tego powodu nie mogłem zamieścić żadnych postów.

W końcu przestałem walczyć, poddałem się i w tym tygodniu głównie spałem, medytowałem i jadłem mnóstwo surowych owoców i warzyw. Obejrzałem też kilka starych komedii, które zawsze poprawiają mi samopoczucie. W czasie choroby nie mogłem kontrolować moich emocji. Obejrzałem „Młodego Frankensteina” i rozsypałem się kompletnie, kiedy potwór wspinał się po ścianie zamku pod koniec projekcji. Wydawało mi się to takie piękne. Czułem się jak Wolkanin cierpiący na syndrom Bendii

Jedna z medytacji, którą odbyłem w tym czasie przyniosła wiele intensywnych spostrzeżeń, które wciąż próbuję zrozumieć. Napotykałem sporo przeszkód w realizacji jednego z moich planów, a dzięki medytacji spostrzegłem jaki był tego powód i , że istnieje inna droga, którą przeoczyłem. Czasami choroba jest jak duchowy cios w głowę.

Kolejna medytacja była tak głęboka, że kiedy siedziałem na kanapie przeszła w świadomy sen. Moja świadoma wizualizacja ustępowała miejsca strumieniowi nieświadomej wyobraźni i zauważyłem, że wchodzę stan śnienia. Odprężyłem się i wszedłem w bardzo barwny sen, ale wciąż byłem przytomny. Nigdy wcześniej mi się to nie zdarzyło. Poprzednio zaczynałem świadomie śnić, kiedy już śniłem śpiąc. Będę musiał tego znowu spróbować.

W tym tygodniu miałem również wyjątkowo głębokie i żywe nocne sny – takie, które dawały wrażenie, że spędziło się dni, a nawet tygodnie w krainie snów. Ostatniej nocy śniłem, że porwała mnie grupa terrorystów, przetransportowała na Bliski Wschód i trzymała jako zakładnika. Mogłem swobodnie poruszać się w małej wspólnocie i rozmawiać z jej członkami, ale nie mogłem opuścić kraju. Jednak miałem ze sobą mój laptop podłączony do internetu i byłem zachęcany do opisania na blogu tego doświadczenia. Powiedziałem, że będę współpracował pod warunkiem, że mogę pisać prawdę – jeśli będą chcieli bym opublikował jakiś fałsz, albo bym wstrzymał się od opisania czegoś co się wydarzyło, musieliby mnie zabić. Zgodzili się i powiedzieli, że na to właśnie liczyli. Spędziłem następne dwa miesiące spacerując, obserwując, rozmawiając z ludźmi i pisząc. Mimo że byłem zakładnikiem, nie czułem się uwięziony, dzięki radosnemu szumowi świadomości obecnemu w tle. To była tylko kwestia dostosowania się do nowego środowiska.

Wydaje mi się, że doświadczyłem czegoś więcej niż zwykłej choroby. Jakbym doznawał jakiegoś duchowo-emocjonalnego oczyszczenia. To nie był pierwszy raz. W 2004 roku przeszedłem przez serię prawie identycznych chorób, zawsze z tymi samymi symptomami. Za każdym razem, gdy w moim interesie działo się coś ważnego rozchorowywałem się i nie poprawiało mi się przez tydzień. Zaczęło to być bardzo irytujące. W tamtym roku trafiłem do łóżka rozgorączkowany chyba 10 razy. W końcu przestałem z tym walczyć i zacząłem poszukiwania duchowe, skoro nie miałem siły, by zrobić cokolwiek innego. To zaprowadziło mnie do ogromnej zmiany w karierze wraz z uruchomieniem StevePavlina.com pod koniec roku 2004. Wkrótce po tym seria chorób urwała się. Teraz podejrzewam, że coś znowu puka do moich drzwi.

Jestem pewny, że są ludzie, którzy myślą, że choroba jest tylko stanem fizycznym, obiektywne zjawisko powodowane przez małe bestyjki. Nie należę do tych ludzi… chociaż czasem kwalifikują mnie do bestyjek :)