W zeszłym roku zorientowałem się, że jedną z rzeczy, które przeszkadzały mi w zmianie mojej diety, było rozmyślanie nad tym, co zrobiłbym z dodatkową energią, gdyby zmiana nawyków żywieniowych okazała się trwała.
Na przykład kiedy w tym roku przez 30 dni byłem na diecie surowej żywności, miałem dużo więcej energii – fizycznej, intelektualnej i emocjonalnej. Nie było to dla mnie zaskoczeniem, ponieważ reagowałem tak samo w każdym okresie stosowania tej diety przez ostatnie kilka lat.
Na początku czułem się świetnie z tą dodatkową energią – zwłaszcza z uczuciem euforii – jednak po jakimś czasie zaczyna to być niewygodne. Próbowałem opanować tą dodatkową energię, ale nie byłem do niej przyzwyczajony. Czułem się jak przeładowana bateria. Czasami myślałem, że wybuchnę od jej nadmiaru. To było jak podniecenie, którego nie można rozładować.
Co zrobić z dodatkową energią?
W końcu zapytałem samego siebie: „Dlaczego celowo obniżasz własną energię? Co w tym stanie naładowania sprawia, że jest Ci go tak ciężko znieść?”
Już wkrótce zorientowałem się, gdzie leży problem. Cała ta dodatkowa energia nie miała ujścia. Widzisz… całe moje życie było zorganizowane tak, by dostosować je do określonego zapasu energii. Nie zmieniało się to przez lata. Ćwiczenia fizyczne, codzienne obowiązki, życie towarzyskie itd., wszystko to było zorganizowane tak, by spalić jej odpowiednią ilość. Kiedy zmieniłem dietę i doświadczyłem przypływu energii, moje życie nie było zaplanowane, by jej podołać. To było jak włożenie baterii 12V w urządzenie 5V.
Skoro zwiększałem zapas energii, powinienem zwiększyć swoją aktywność. Jeśli moja teoria jest prawdziwa, to by utrzymać prawidłową dietę musiałbym zmienić całe moje życie, tak by moje codzienne czynności spalały większą ilość energii. Nie mógłbym po prostu zmienić tylko swoich nawyków żywieniowych, a resztę pozostawić nietkniętą.
Okazało się, że to właśnie jest kluczem, który umożliwił mi powrót do diety surowej żywności i trzymania się jej, bez uciekania w stare przyzwyczajenia.
Najważniejszą zmianą było to, że ustanowiłem kilka nowych i większych celów, które tworzyły ujście dla tej dodatkową energii. Były to zadania, które wydałyby się nieosiągalne na mojej starej diecie, ale na nowej sprawiały wrażenie wykonalnych.
Zamiast próbować okiełznać tą nową energię, znalazłem kilka sposobów, by ją wykorzystać. Oto kilka ze zmian jakie poczyniłem:
-
Zwiększenie fizycznej wydajności. Przed zmianą diety w czasie moich ćwiczeń spalałem 300-400 kalorii, teraz spalam ponad 500. Znalezienie kanału przepływu dla dodatkowej emocjonalnej i umysłowej energii było dużo ważniejsze niż spalanie kalorii, ale wysiłek fizyczny na pewno pomógł.
-
Zwiększenie twórczej wydajności. Jest to największa zmiana. Czuje większą inspirację niż kiedykolwiek, więc wykonuje więcej zadań wymagających twórczego myślenia. Lawiruje między pisaniem bloga, przemówieniami, dziennikarstwem, planowaniem biznesu, przygotowywaniem nowych dań surowej diety i innymi. Jestem szczególnie zadowolony z czterech artykułów, które napisałem w tym miesiącu. Te nowe teksty wydają mi się bardzo inspirujące. W czwartek napisałem wstęp do publikacji, który zawierał 4000, ponieważ musiałem zanotować wszystkie pomysły jakie przyszły mi do głowy. Zaczynam czuć się nieswojo, jeśli przez kilka dni czegoś nowego nie napiszę. Tak jakbym był naładowany pozytywną energią, do której znalezienia upustu czuję się zmuszony. Zazwyczaj nie tworzę w weekendy, ale dziś rano po prostu musiałem napisać artykuł, by spożytkować trochę tej d energii. Inaczej cały dzień czułbym się, jakbym miał za chwilę eksplodować.
-
Zwiększenie świadomości celowości. Czuję się świetnie, jeśli mogę codziennie spędzić 20-30 minut na wizualizowaniu nowych pomysłów i celów. Tak jakbym zużywał energię na pozytywne planowanie. Często kładę się do łóżka 30 minut wcześniej i leżę wyobrażając sobie nowe cele i możliwości dopóki nie zasnę. Jeśli nie robię tego regularnie, czuję silną potrzebę, by pozwolić tej energii płynąć przez moją wyobraźnie i spożytkować się jako nowe marzenia i cele.
-
Zwiększenie duchowej/intuicyjnej wydajności. Jestem bardziej nastrojony na duchowość niż kiedykolwiek wcześniej. Moja intuicja nigdy wcześniej nie była tak wyraźna. Nie muszę już medytować, by wprowadzić się w stan umożliwiający dostęp do natchnienia. Mogę po prostu zamknąć oczy i uzyskać go w ciągu kilku sekund. Jakby drzwi były zawsze otwarte. Gdy tylko napotykam problem zwracam się do mojej intuicji z zapytaniem o rozwiązanie i przychodzi ono do mnie prawie natychmiastowo. W tym momencie mojego życia polegam na niej bardziej niż na moich logicznych i analitycznych zdolnościach. Jest to szybsze, bardziej trafne, obejmujące całość sytuacji. Wczoraj Erin poprosiła bym przestał jej dawać wykłady, ponieważ nie zdążyła jeszcze przetrawić poprzedniego przełomu, którego pomogłem jej doświadczyć. Nic na to nie poradzę, że kiedy intuicja mi coś podpowiada czuję potrzebę dzielenia się tym z innymi.
-
Zwiększenie społecznej i emocjonalnej wydajności. Od kiedy zacząłem się tak dobrze czuć, szukałem, gdzie mógłbym ukierunkować te emocje. W większości zwróciłem je w stronę mojej rodziny. Dużo rozmawialiśmy i spędzaliśmy ze sobą więcej czasu. W zeszły weekend wziąłem dzieci do cyrku, a w przyszłym miesiącu pojedziemy na wycieczkę do Los Angeles i San Diego. Pokazywałem również mojej ośmiolatce jak utrzymać pozytywne intencje i uniknąć narzekania; wydaje się, że nasze rozmowy już odnoszą pozytywny efekt. Jestem pewny, że część tych dobrych emocji przekłada się na moją twórczość. Kilka osób powiedziało mi, że wydaję się bardziej podekscytowany niż zwykle. Nic na to nie poradzę, tak się po prostu czuję. Budzę się podekscytowany.
-
Podwyższenie standardów. Ostatnio czułem ogromne pragnienie, by rozwiązać wiele małych problemów w moim życiu – problemów bardzo łatwych do zignorowania. Wczoraj wymieniłem stojak na papier kuchenny – zepsuł się prawie rok temu, wciąż dało się go używać, ale było to bardzo irytujące. Zrobiłem się również bardziej konsekwentny w stosunku do dzieci odnośnie utrzymania porządku w domu. Zaczynają być dumne z utrzymywania ładu. W końcu czuję, że zaczynam zajmować się rzeczami, których naprawienia unikałem przez zbyt długi czas. Pojedynczo są drobiazgami, ale zebrane razem potrafią być wyczerpujące. Do tej pory nie miałem wystarczająco energii by sobie z nimi poradzić. Teraz w końcu mogę to zrobić.
-
Polepszenie życia erotycznego. W czasie przystosowywania organizmu do diety surowej żywności w styczniu doświadczyłem chwilowego spadku libido. Teraz jest wyższe niż kiedykolwiek. Ale pożądanie jest bardziej subtelne, mniej rozpraszające. Łatwiej jest nad nim zapanować, ponieważ nie niesie ze sobą potrzeby natychmiastowego rozładowania napięcia. Wydaje się również bardziej skoncentrowane w sercu… a nie uwięzione w dolnych czakrach. A może to maca (roślina rosnąca w wysokich Andach na terenie Peru i Boliwii, uznaje się ją za afrodyzjak).
Najbardziej znaczącą zmianę opisałem w punkcie 2, czyli zwiększenie twórczej wydajności. Czasami muszę się sam powstrzymywać się od pisania, inaczej nie widywałbym się z rodziną.
Ulepszona dieta = zwiększenie twórczej wydajności.
Kiedy przypominam sobie inne zmiany w diecie jakie poczyniłem, widzę podobny schemat. Każdej skutecznej poprawie moich nawyków żywieniowych towarzyszyło zwiększenie kreatywności.
Zostałem wegetarianinem latem 1993 roku, przed ukończeniem college’u. Kilka tygodni później zacząłem pracować jako programista gier komputerowych, pracowałem przy tworzeniu gier zręcznościowych, które później trafiały na półki sklepowe. To był bardzo pracowity i twórczy czas. Jedną z gier sam zaprojektowałem. Zarobiłem również w tym czasie sporo pieniędzy, zwłaszcza dla studenta.
Przeszedłem na weganizm w styczniu 1997 roku, tuż zanim zacząłem tworzyć nową grę komputerową. To był mój najambitniejszy projekt. Przez problemy finansowe, gra nie weszła na rynek, ale projekt napawał mnie dumą. To był szczególnie kreatywny czas. Kilka lat później wprowadziłem na rynek wielokrotnie nagradzaną grę na podstawie oryginalnego projektu. Nie mam wątpliwości, że zmiana diety bardzo mi wtedy pomogła. W tym czasie rozpocząłem również trening sztuk wojennych i biegi długodystansowe.
W czasie próbnego okresu surowej diety w styczniu tego roku pracowałem nad książką. Wprowadziłem wiele istotnych poprawek w czasie tych trzydziestu dni. Zaaranżowałem również przemowę na konferencji „Mogę To Zrobić”; był to bardzo intensywny czas.
Nie potrafię powiedzieć co przyszło pierwsze zmiana diety czy popyt na większą kreatywność. Po namyśle stwierdziłem, że to drugie. Kiedy czułem gotowość do zwiększenia mojej kreatywnej twórczości, poczułem również gotowość poprawy moich nawyków żywieniowych. Tak jakby chęć bycia kreatywnych i przyczynienia się do czegoś wartościowego wyzwoliła zmiany żywieniowe. Może dlatego, by wprawić moje ciało w stan, w którym potrafiłoby wytrzymać przepływ większej ilości energii.
Doświadczyliście kiedyś czegoś takiego? Zauważyliście związek między zmianą diety (taką, która daje więcej energii), a zwiększeniem kreatywnej twórczości?
Jeśli wykonujecie twórczą pracę, tak jak ja, istnieje duża szansa, że wasza twórcza wydajność przekłada się na zysk. O ile więcej stworzycie i o ile bardziej wartościowe i inspirujące to będzie dla innych, o tyle więcej sami zyskacie. Zatem zmiana diety i uzyskanie większej ilości energii może przynieść również zyski finansowe. Istnieje także korzyść produkcyjna, ponieważ więcej energii sprawi, że będziecie mogli zrobić więcej w krótszym czasie – bez uczucia wypalenia po skończonej pracy.
Czy opierasz się energiczniejszemu życiu?
Najważniejsza lekcja dotyczyła roli oporu. Prawdziwym powodem, dla którego opierałem się surowej diecie, był bunt przeciw konsekwencją jakie pociągnie za sobą fala nowej energii. Lubiłem moje wygodne, poukładane życie, ale musiałem porzucić przyzwyczajenia z nim związane, by sprawnie pokierować zachodzącymi zmianami. Oznaczało to przyjęcie większej odpowiedzialności i wyłożenie na tacę więcej niż kiedykolwiek wcześniej. Minęło sporo czasu zanim byłem do tego gotowy.
Ze wszystkich wielkich dietetycznych zmian (wszystkożerny → wegetarianin → weganin → surowa żywność), ta ostatnia była największa i najtrudniejsza. Pierwsza zmiana była najłatwiejsza i najłagodniejsza. Może jest za wcześnie by o tym mówić, bo przeszedłem na dietę surowej żywności dopiero w tym roku, ale podejrzewam, że na dłuższą metę ta zmiana będzie dla mnie najkorzystniejsza.
Jeśli chcesz poprawić swój sposób odżywiania, musisz osiągną punkt, w którym zgadzasz się na wszystkie konsekwencje. W innym wypadku możesz wpaść w pułapkę strachu przed sukcesem. Jeśli oprzesz się konsekwencjom uniemożliwisz zmiany, które by w Tobie powstały.
Jeśli poprawisz swoją dietę i zyskasz więcej energii (fizycznej, umysłowej, emocjonalnej czy duchowej), jak ukierunkujesz ten przypływ energii? Jak ją wykorzystasz, by zwiększyć swoją twórczą wydajność? Myślę, że musisz zadać sobie te pytania zanim zdecydujesz się na zmianę diety. W przeciwnym razie możesz zbyt łatwo wrócić do starych przyzwyczajeń (zarówno dietetycznych, jak i energetycznych).
Wyobraź sobie jak zmieniłoby się twoje życie, gdybyś trwale czuł się szczęśliwszy, silniejszy, lepiej zmotywowany i bardziej energiczny. Co byś przestał tolerować, gdyby nagle ogromne fale energii zaczęły przez Ciebie przepływać? Czy przekierowałbyś tą energię w kierunku swojej kariery, związków i ćwiczeń fizycznych? Może czułbyś się zmuszony do wprowadzenia dużych zmian? Co jeśli twoja praca nie byłaby w stanie zużyć całej tej energii? Czy to zmusiłoby Cię do porzucenia jej i znalezienia czegoś bardziej kreatywnego, czegoś w czym grałbyś większą rolę? Czy w jakimkolwiek stopniu opierasz się którymś z tych potencjalnych konsekwencji? Co mogłoby się stać, jeśli byś je zaakceptował i zaprosił do swojego życia?
Milowy krok
Niektóre z tych konsekwencji mogą być trudne do zaakceptowania… i jeszcze trudniej jest je świadomie zaprosić do swojego świata. Potrzeba odwagi, by świadomie wyrwać się z przyzwyczajeń wygodnego życia. Musisz chcieć unicestwić stare schematy, byś mógł stworzyć nowe, które okiełznają przypływ dodatkowej energii.
W moim przypadku zmiany, których doświadczyłem nie były bardzo uciążliwe, ponieważ moja praca ma bardzo elastyczny charakter, więc można w niej spożytkować więcej energii. Patrząc z zewnątrz wydawać się może, że niewiele się zmieniło, choć dla mnie była to zmiana całkowita. Ale gdyby moja kariera albo związek, nie byłby tak elastyczne musiałbym przejść dużo bardziej znaczące i widoczne z zewnątrz zmiany.
W tej sytuacji nie możesz powoli przesuwać się wzdłuż kontinuum, musisz wykonać milowy krok. W pewnym momencie osiągniesz punkt, w którym powinieneś porzucić starą orbitę na rzecz nowej. Energia będzie narastać zanim nastąpi zmiana i w końcu osiągniesz punkt zwrotny. Musisz wybrać między krawędziami przepaści, bo nie możesz pozostać pośrodku.
Oczywiście możesz wykonać milowy krok, który nie będzie miał nic wspólnego ze sposobem odżywiania, ale możesz, tak jak ja, odkryć, że twój dietetyczny przeskok wywołuje ogromną zmianę w innych strefach twojego życia. Zatem by zmienić swoją dietę musisz zaakceptować wszystkie konsekwencje, które za tym idą. Jeśli odrzucisz jakąkolwiek z nich, to odrzucisz swoją nową dietę.
Czy istnieje jakaś część twojego życia, w której chciałbyś wykonać taki krok, ale jakoś zawsze wracałeś do swoich utartych przyzwyczajeń? Jeśli byś go wykonał, w jakich innych strefach musiał byś to również zrobić? Na którą zmianę jest Ci się najciężej zgodzić? Jakie są fizyczne, umysłowe, towarzyskie, emocjonalne i duchowe konsekwencje? Co sprawi, że zaakceptujesz je wszystkie?